Usta 1, usta 2, usta 3, oczy 1, ręce 2 z podbrzuszem 1,
zarzucam nogi na Twoje nogi kiedy śpisz 1, obejmij mnie od tyłu 3, obejmij mnie
od tyłu 2, całuję Cię, czuję obrzydzenie, czuję tak wielki wstręt że wychylam
się za krawędź materaca i wymiotuję. Wycieram usta wierzchem dłoni, obejmij
mnie od tyłu 1. Śmieję się głośno, wplatam palce w twoje włosy 2, obracam się a
sukienka faluje romantycznie na wietrze, wiem, że jesteś mój 1, wiem, że jesteś
mój 2, wiem, że jesteś mój 4.
Obrzydzenie tak wielkie, że wychylam się za krawędź wanny i
wymiotuję. Namydlam swoje ciało, dotykam piersi, brzucha, pośladków
beznamiętnie, jakbym myła okno albo samochód. To nawet nie jest moje ciało, to
jest ciało niczyje lub ciało wspólnie, bierzcie i jedzcie z niego wszyscy.
Rozpierdalam się w szaleńczym pędzie na autostradzie. Rozpryskuję się na
miliard kawałków, wybucham płaczem, mój orgazm, moja depresja, moje majtki,
śmieję się, zwijam się na naszej pięknej, nowej podłodze i śmieję się tak, że
po policzkach płyną mi łzy, kaszlę i krztuszę się ze śmiechu.
Przybrałam tak wiele wcieleń że ni chuj nie
wiem kim jestem, żałosny taniec kochanków, którzy w akcie kopulacji szukają harmonii a chodzi
tylko o to, żebyś spuścił mi się na cycki albo na dupę. Żebyśmy leżeli
oddychając ciężko, żeby oddech przypominał pulsujące basem techno, żeby skóra
podrapana podczas szczytowania piekła i krwawiły pogryzione usta, żeby siniaki
rozlewały się podskórnie swoją żółto-fioletowością. Żebyśmy palili papierosy i mówili że i havent
been fucked like that since highschool.
Później spełnienie zmieni się w
histeryczny płacz że przecież kurwa szkodzę sobie samej tylko, ubieram się w to
kłamstwo , zakładam majtki, chociaż leżę tu goła od godziny. Histeryczny płacz,
że jestem samotna a kochałam kogoś kiedyś przecież, nie jeden mnie kochał, jak
to kurwa możliwe, że istota która może dać tyle szczęścia tak panicznie od
niego ucieka, tak pragnie teatru zagłady, spalić za sobą mosty, spalić
biblioteki, spalić czarownicę.
Ale dalej tańczę, duszne, pulsujące miarowo basy, hi-hat,
werbel, hi-hat, stopa, wnoszę ręce w górę, pot spływa mi po karku i czarna
sukienka jest cała mokra, klaustrofobia w pulsującym tłumie, jeden takt ciał,
jeden takt stóp, ręce w górze, głowa wzniesiona ku słońcu ale kiedy otwieram
oczy widzę, że to kula disco, to lasery a nie boski dotyk, to mdma a nie
miłość.
Jeden z zamaskowanych kowboi łapie mnie i ściska obiema
dłońmi za tyłek i czuję jak po całym ciele rozlewa się dreszcz podniecenia.
Tańcz suko, tańcz aż zemdlejesz z odwodnienia, aż tętno przekroczy 250 uderzeń,
aż przekroczy 320, tańcz aż się wypalisz, aż twoja skóra będzie słona, aż twoje
włosy będą pachniały słodkim dymem i będziesz szczytować kiedy winyle zaczną
płonąć a bas rozsadzi ci żołądek, chociaż możliwe, że to wina wrzodów.
No wiesz stary, przyjebałbym coś sobie, no może być szmata ale
to co ostatnio odjebaliśmy przez nią, no kurwa, smarkałem tydzień krwią i stara się
przyjebała, mówię mamo no, podziębiłem się trochę, osłabienie spowodowane jesienią
i smutkiem, katar lub zatkany nos, czerwone oczy od alergii, siniaki od
niedoboru magnezu i witaminy E, która świetnie uszczelnia naczynia krwionośne.
Do tego melisa na trzęsące się w delirce łapy, mięta na rozjebany bombami
żołądek, woda z cytryną na refluks, nasiadówka z kory dębu na zapalenie cewki
moczowej. Ciemne okulary dwa cztery na siedem, z powodu nadmiernego oświetlenia
a generalnie to zapalenie spojówek, rozumiesz sam, napierdala jak patrzę na
ciebie bez okularów. Poza tym wyglądają dosyć hajlajfowo, luzacko, nadają mi
też metkę szydercy, cynika, artysty, kiedy tak zerkam znad nich pogardliwie.
Albo jadę tramwajem w nocy w okularach.
Wtedy najlepiej jest.