czwartek, 19 sierpnia 2010

dlaczego chcialabym zeby byla zima

Na święta kupujemy sobie Zippo w eleganckich pudełkach pachnących Ameryką.

Ubieramy choinkę na złoto i czerwono. Ja owijam wokół szyi czerwony łańcuch, Ty pachniesz szarym Hugo Bossem. Ja noszę szary sweter w romby, Ty zdejmujesz go ze mnie wzrokiem, włączając Claptona, po całym mieszkaniu snuje się jego zapity głos. Razem pieczemy ciastka w kształcie gwiazdek i pozwalasz mi później zjeść resztę różowego lukru. Śmiejesz się ze mnie jak mam mąkę na włosach i psujesz mi fryzurę. 

Malujesz mi paznokcie u stóp na czerwono, podczas gdy jak oglądam 'Śniadanie u Tiffany'ego' po raz setny. Nie lubisz tego filmu, bo jest romantyczny i taki kobiecy i nie rozumiesz go w ogóle ale tylko kręcisz głową jak mam łzy w oczach pod sam koniec.  

Później w nocy pijemy wino na białym dywanie, wiedząc, że już nigdy go nie odplamimy po tym, jak poiłeś mnie ze swojego kieliszka. Masz okruszki ciastek za swoim swetrze który lubię najbardziej. Za oknem sypie śnieg a nam jest ciepło, choć Ty i tak masz jak zawsze zimne dłonie. 

Uwielbiam Twoje dłonie. Uwielbiam zimne dłonie, długie, chłodne palce. 

O północy, w przestrzennym salonie świecą tylko lampki na choince i rzucają na nas czerwone światło. Ja kupuję Ci koszulę pod choinkę. Wiem, że będziesz ją nosił choć masz takich już milion. Ty dla mnie koronkową bieliznę, właśnie taką jak lubię.

I tej nocy, kiedy wypijemy już całe wino, wystąpię w niej tylko dla Ciebie; czysta i jasna jak śnieg.

Twoje usta będą smakowały winem, moimi papierosami i różowym lukrem. Ja będę pachniała Twoimi perfumami. 

Drewniana podłoga ma kolor choinkowych lampek. Cicho, podłoga błyszczy, włosy cicho rozsypują się, śmieję się bezgłośnie, żeby nie zaburzyć idealnej równowagi świata. 

Za oknem jest biało i magicznie. Na ucho życzysz mi wesołych świat i oboje wiemy, że te święta będą po prostu idealne.

środa, 18 sierpnia 2010

jesień w środku sierpnia




Jestem prawie pewna, że tej jesieni już nie przeżyję, nie ma najmniejszej szansy na ratowanie życia, wiesz, dzwonię do kogoś i proszę, żeby uratował mi życie, zaciskam palce na słuchawce "proszę, uratuj mi życie" ale oni zawsze są troszeczkę zajęci, troszeczkę nie w porę dzwonię. Siadam na łóżku i się śmieję sama do siebie, biorę garść leków i idę dalej tańczyć.

Wiesz Aka, miałeś kiedyś pierdoloną rację.

Oglądam ostatnie występy Freddiego M. i tak mi przeraźliwie smutno, chyba zaczynam robić się żałosna, chyba this is the end.