czwartek, 24 grudnia 2009
très amusant.
środa, 9 grudnia 2009
here's your future.
czwartek, 29 października 2009
true love waits
(Kiedy przywiązujesz mnie do krzesła, kiedt obcinasz mi włosy tuż przy skórze, kiedy poisz mnie trucizną, kiedy głaszczesz mnie po karku i kiedy skręcasz mi kark.)
Nie rozpadnę się w pył, nim nie dotknę mgły, lepkich motyli, białych szpiegów spod łóżka.
A wilgotne korzenie wciąż ciągną mnie pod ziemię, zamyka mi oczy, nie pozwala oddychać. Zakłada na głowę kir rozpaczy i zaprasza do karety.
Mianuje mnie wróżką, a ja przecież nie jestem jeszcze tak całkiem martwa.
Zanim złapiemy się za ręce, na łące pełnej maków, nim zatańczę dla Ciebie stworzona z popiołu i wódki, nim lekko odbijemy się od ciężkiej grawitacji, co miażdży nasze głowy, pozwól jeszcze raz utonąć w szarości poranka,
z gorącym oddechem tłumiącym płacz.
sobota, 24 października 2009
Co teraz, ha?
Nie ma sensu uciekać ani pierdolić system, co z tego, skoro i tak wszyscy wylądujemy w tym samym zsypie odrzuconych przeszczepów i przeterminowanych tabletek. A jednak ciągle okłamuję siebie samą, ty też siebie okłamujesz, hermetyczny związek w plastikowej reklamówce, ciągłe kłamstwa, że jest jakiś cel w tej całej kampanii nienawiści, że jeszcze będzie, że spierdolimy, że nie będzie granic, geje i terroryści i zima w środku lipca i do rana na parkiecie, chociaż pot zalewa mi oczy. Łatwiej się tak żyje, fajniej się tak żyje, to nie kwas, to moja głowa, bo idąc chodnikiem wyobrażam sobie pałac Królowej Kier, brukowe kostki zamieniają się w czarno-białą szachownicę gładkiego marmuru, a zamiast brudnych tenisówek mam niebieskie pantofelki.
W wolnych chwilach lepiej jest się jednak najebać. Przejebać i przeciągnąć flakami po bruku. Młodość, huh?
sobota, 10 października 2009
niby zaczęła się już jesień
a ja ciągle żyję.
Ian byłby dumny, prawda?
Nie gubię się ostatnio w tłumie, określam dokładnie o co mi chodzi, źle sypiam, schudłam cztery kilo, nie rzucę palenia, trzęsą mi się ręce, powinnam już ogolic nogi, wczoraj obejrzałam trzy razy Factory Girl, chciałabym żyć w latach siedemdziesiątych, chyba się sprzedałam, fusy z kawy na języku, pięć stopni na dworze, muszę być idealna, będę cierpieć, nienawidzę ich wszystkich, to nie bunt, za miesiąc sezon samobójców, kurwa, nie wyrabiam się na zakrętach, chciałabym być ładna, dalej to robię, do zapisania: przestać udawać, styl i szyk, jezi, jak tu brzydko, kocham cie.
czwartek, 17 września 2009
piekło to inni
twoje wilgotne usta, bo drżysz kiedy nie patrzę, umieram w twoim płaczu, zwiąż mnie, zmuś mnie. Ty to rozbite kolana i łokcie, podmiot domyślny, nic się nie stało, ja to epicentrum nieistotnych dni, cichych czwartych nad ranem, sens Ciebie jest mi tak obcy, mój bezsenns tak sensowny, stories from california,
zdziry, kurwy, koleżanki.
wtorek, 11 sierpnia 2009
środa, 5 sierpnia 2009
dzięki, ja nie tańczę.
Kłamstwa i kłamstwa i kłamstwa i seks i czekolada i bezsenność, potrzebuję sztuki, potrzebuję chłonąć słowa poetów, jestem mentalnym wampirem, zmierzch był prostacki, schudnę na jesień, przefarbuję się na rudo, zacznę palić malrboro light'y, patrz jak ucieka nam czas, szybko, szybko, już pada, krew jak czekolada, zobacz co czytam i powiedz kim jestem, ona jest taka piękna, chcę więcej, nie pozwól mi odejść, hello darkness, my old friend, a jednak być nierozumianym to los takich jak my, kocham Cie.
czwartek, 23 lipca 2009
środa, 22 lipca 2009
weekendami.
niedziela, 19 lipca 2009
w tym mieście każdy czuje się sam.
Słodki czas spoconych ciał, dłoni pachnących papierosami, wiecznie zasłoniętych żaluzji i nigdy nie zapalającego się światła gołej żarówki.
Czas tańczenia w deszczu; boso do domu, porwanych rajstop i moich majtek w Twojej torbie.
Żadnej moralności, żadnych idoli, żadnych zakazów.
Nie będziemy przyszłością narodu.
Chcemy się jedynie dobrze zabawić;
Lubimy udawać, że nic nas nie dotyczy.
Kurwa, jakie to wszystko puste.