niedziela, 27 listopada 2011

okłamani

Cierpię na syndrom bardziej w środku niż na zewnątrz. Więcej w tym gumoleum czy ekoskóry niż aksamitu. Choroba „wszystko” nosząca potoczną nazwę „przesada”. Kiedyś w końcu zostawimy tą chorobę, wierzę przecież w całkowite oczyszczenie, krystaliczną świadomość, błyszczącą miękkim światłem jaźń w ciemności umysłu. Noszę w sobie piętno kiedyś, nie ważne ile czasu zdrapuję z siebie brud nigdy nie jestem wystarczająco czysta. Moja skóra jest tak gładka bo w oparach prawie wrzącej wody pod prysznicem staram się przeżyć te pieprzone katharsis, w końcu zmyć brud spojrzeń, brud powietrza jakim oddychają moi przeszli oprawcy. Oddycham głęboko przez dwie godziny, przeżywam zapętlenie jednej myśli, opcja powtórz zablokowana i nie nazwałabym tego wcale katatonią. „Jestem zamyślona.” Wyłamuję sobie palce, znam zimno mojej ściany na wylot, znam każdy milimetr sufitu. Wiem co się chowa w szafie i czyje ręce wyłaziły spod łóżka. Nie patrzę za okno po zmroku, nie zostawiam uchylonych drzwi. Nigdy się nie wyleczę z kiedyś. Rzeczywistość nie jest straszna, rzeczywistość jest przewidywalna. Boję się równoległych do rzeczywistości światów, które nakładają się na siebie i są przesunięte o milimetry sekund. Stąd zapętlające się myśli, nazywanie tego deja-vu jest zabawnym uogólnieniem. Zabawnym uogólnieniem. Zabawnym uogólnieniem. Uogólnioną zabawą. Uogólnionązabawą. Uogabawnym zabawlunieniem. Lahfufnsdnfidvsmdv. Jsfcbuesfbc. JNDIGdfivesnviosd. Mam ogromną świadomość, jeszcze większą pod.

Cierpię na syndrom łapię się mocno, zatapiam zęby i paznokcie w tym czego się trzymam. Nie spadnę, trzymam się Ciebie mocno, senne uczucie bezradności–bezwładności mi nie grozi.

Jak dobrze, ze mamy bezpieczne słowa. Krótkie hasła, które oznaczają, że dłonie zaciśnięte na gardle za chwilę spowodują całkowity brak przepływu tlenu do mózgu, hasła, które oznaczają, że żółtofioletowosine od uderzeń ciało za chwilę nie wytrzyma i na blade ręce tryśnie krew. Jak dobrze, że mamy bezpieczne zdania, neutralne poglądy zachowane na wszelki wypadek, słowa-klucze „nie wiem”, „rozumiem”, „nie martw się”, które zazwyczaj nie oznaczają więcej niż milczenie. Zazwyczaj nie znaczą nic. Nic dla społeczeństwa zanurzonego aż po szyję w „cokolwiek”, „jakoś tam”, „nie ważne”, „spoko”, dla społeczeństwa które nie utonie w potopie bo przez swoją pustkę będzie dryfować po powierzchni a co ma wisieć miało nie tonąć, więc mam nadzieję, że będą wisieć. Rozpaczliwie łapię się Twoich ramion, już nie krzyczę, mówię cicho, mówię za cicho. Żyję najmocniej jak się da, ale najbardziej podnieca mnie ten masochizm, kiedy sama siebie ciągnę na krótkiej smyczy. Nawet nie mogę się na niej powiesić. To takie fantastyczne. Jestem małą kurką albo wroną.

-Nawet nie mogę się na niej powiesić- wąska smycz obijała się rytmicznie o jej małe piersi. Czerwone światło sprawialo, że jej platynowe włosy były mahoniowo-rude, nadawało jej to jeszcze więcej groteskowej zdzirowatości. –Kurwa nawet nie mogę się na niej powiesić. Zajebany świat ma za niskie krzesła.